Pokazywanie postów oznaczonych etykietą coaching. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą coaching. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 stycznia 2011

o intencjach

Dociekanie prawdy i dążenie do pełnego zrozumienia jest przewrotną pokusą, z którą można się bawić, bić i wić do upadłego.
Dzisiaj wygrywa rozsądek coacha, ukazany pod postacią tekstu na coachingvalley.com:


Nie zaszkodzi go też okrasić wierszem:


"Skąd się bierze zło?
jak to skąd
z człowieka
zawsze z człowieka
i tylko z człowieka"


Niestety panie Tadeuszu
dobra natura i zły człowiek
to romantyczny wynalazek


gdyby tak było
można by wytrzymać


ukazuje pan w ten sposób głębię
swego optymizmu


wystarczy pozwolić człowiekowi
wytruć swój rodzaj
a nastąpią niewinne wschody słońca
nad florą i fauną wyzwoloną


na pofabrycznych pustkowiach
wyrosną dębowe lasy


krew rozszarpanego przez wilki jelenia
nie będzie przez nikogo widziana


jastrząb będzie spadać na zająca
bez świadków


zniknie ze świata zło
kiedy zniknie świadomość


rzeczywiście panie Tadeuszu
zło (i dobro) bierze się z człowieka


Czesław Miłosz

poniedziałek, 6 września 2010

wymiar symboliczny. o meblach

Meble zwykle dużo pamiętają. Mebli zazwyczaj używa się zgodnie z przeznaczeniem, a chwilami służą jakoś inaczej. Łóżko robi za miejsce pracy, stół za łóżko, a szafa za schron. Starszy człowiek czasem mówi, że czuje się jak mebel - przesuwany z miejsca na miejsce. I  wtedy pewnie chciałoby się powiedzieć coś bardzo pocieszającego, tylko nie ma właściwych słów w pogotowiu, brak też odpowiednich gestów. A starszy człowiek może być jak mebel, bo pamięta, że kiedyś było inaczej i jest punktem odniesienia do wspomnień.
Sentymentalne podróże w przeszłość charakteryzują ludzi, którzy:
a) są wrażliwi
b) boją się myśleć o przyszłości,
a może c) wolą, to co było od tego, co jest.
Aby dokonać zmiany trzeba ograć opór. Dotyczy to zarówno pomalowania pokoju jak i przeprowadzki z życiem do innego świata. Opór przed zmianą to taka klatka z napisem "znane więc bezpieczne". To jest klatka należąca do przeszłości, przesiaduje się w niej tu i teraz, a chroni przed bardzo nieznaną przyszłością.  W siłę do przywitania się ze swoim pojutrze zaopatruje wyobrażenie drogi dotarcia do niego, sposobu przecierania szlaku, fantazjowanie na temat tego, jakie ono będzie, no i oczywiście ukonkretnianie stworzonego obrazka. Być może za proste. Najbardziej jednak chce mi się rzeczy, których posiadanie widzę na wyciągnięcie ręki. Innych też bardzo chcę, ale nie zbliżam się do nich, bo droga wydaje mi się zbyt straszna i ponura.
Więcej jestem wyćwiczona we wspominaniu, co jest szczególnie sympatyczne w długie jesienne wieczory.
I mam sentyment do mebli.

środa, 1 września 2010

my sweet psychopathy, czyli dwie myśli o rozwoju

Tade powiedział, że przyglądanie się swoim trudnym doświadczeniom i stwierdzanie, że to wspaniałe, jak się dzięki nim można rozwinąć, ma rys psychopatyczny. Ma czy też nie, rozwój boli, nawet jeśli nie wiąże się z jakimiś życiowymi dramatami. A sceny dramatyczne, jeśli je potraktować jako rzucenie rękawicy, wymagają od człowieka dokładnie takich samych usiłowań, jak każda inna okazja do rozwoju. Tylko, że one zapewniają atrakcje w pigułce. Ciężej się je znosi, bo są zdarzeniami zesłanymi i świadomie o nie nie prosiliśmy.
Rozwojowe jest podejmowanie decyzji i branie na plecy odpowiedzialności za jej skutki. Rozwojowe jest naciąganie struny własnych możliwości i kompetencji - wrzucanie się w nowe sytuacje, w których nie ma struktury, ani odpowiedzi na pytanie, jak się w nich odnaleźć. Rozwojowe jest dyskutowanie z własnymi przekonaniami. Rozwojowe są pożegnania i powitania.
Robiąc wszystkie te rzeczy człowiek cierpiący rozwój szuka siły, żeby pokazać i zaakceptować słabość, niewiedzę, błądzenie, rumieniec debiutanta i koślawe ruchy początkującego łyżwiarza. Walczy ze sprzecznościami, które paraliżują dokonywanie wyborów, czeka na skutki.
Jednocześnie rozwój jest miły i dobry. Ach, co to za piękny moment poczuć, że się po latach ma znacznie więcej, niż wcześniej w swojej narzędziowni. Jak wspaniale jest używać tych sprzętów z coraz większą finezją. Jak zjawiskowe potrafią być wgląd i zrozumienie. Jak cudownie jest mieć do siebie zaufanie i ze spokojnym zaciekawieniem patrzeć w przyszłość.
Taki coaching na przykład upiera się, żeby afirmować proces rozwojowy i żeby doceniać siebie za kolejne życiowe odkrycia; nasycać się wizją  obrazu siebie, spójnego z podstawowymi wartościami, i pielęgnując wiarę w swoją moc i własne zasoby, dążyć do realizacji tej wizji.
A podejście psychodynamiczne, z drugiej strony, zaleca konfrontację z najbardziej pierwotnymi lękami i potrzebami człowieka, wydobywanie na powierzchnię mechanizmów obronnych, które zniewalają, podporządkowują sobie myśli i działania. Zmaganie się z ambiwalencją obecną w każdej akcji. Dążenie do integracji poprzez obserwowanie, przeżywanie, rozumienie i oswajanie tych wątków, od których najchętniej zwykle się ucieka.
Nic nie poradzę, zamiast się opowiedzieć, przeskakuję z jednego nurtu do drugiego i oba są dla mnie inspirujące. Początkowo myślałam, że opowiedzieć się to punkt wyjścia, teraz szkoda mi na to energii.
Mam ważniejsze sprawy na głowie: doświadczanie oraz przyglądanie się i gmeranie w tychże doświadczeniach w celach edukacyjnych. Póki co. Bo kiedyś, zdaje się, że trzeba będzie wyjść z tej głowy. Jeśli się zdarzy.