Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozwój. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozwój. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 czerwca 2011

Byłam w Rio

Nic ciekawego. Nie słychać u mnie nic, poza tym co zwykle. Trochę poczytałam, popracowałam, poleżałam. Zbieram się do kolejnej pracy, w międzyczasie zjem coś i wypiję. Dym z papierosa mnie denerwuje i kusi jednocześnie. Mijam kiosk i przypominam sobie tego pana, który wspiera narkomanów, chcących powstrzymać się od kupienia działki. Dzwonią do niego już na dworcu będąc, dilera oglądając, a on im mówi: 5 minut. Twoim zadaniem jest nie kupić jej przez 5 minut. Po godzinie osoba taka naliczyła 12 sukcesów. Wszystko się zgadza: zmiana polega na przeformułowaniach i odbywa się na mikropoziomie. Najdonioślejsze zmiany zachodzą w maleńkiej skali. Inne po prostu nie zachodzą.
Żarcie w knajpie mnie obrzydza, ale niech będzie. Tęsknoty mną targają, ale tylko przez chwilę. Na kolejnych piętrach życiowej spirali zataczam przepiękne, regularne zakręty. Narysowałam spiralę w monografii o rozwoju, a potem się okazało, że w Maroko, wśród ludowych znaczków - symboli ochrony przed złym spojrzeniem, harmonii, płodności i klucza do skomplikowanych ludzi - jest taka sama. Spirala życia.
Znowu się czegoś o sobie dowiedziałam. Kolejna koncepcja wydała się podejrzanie spójna, użyteczna i pociągająca. Moją pasją jest człowiek. Jestem swoją pasją. Hojna jestem i pracuję sobą, jak każdy szanujący się pasjonata.
Wszystko, co dzieje się u mnie jest takie ciekawe. Ciągle coś nowego, nowe spojrzenia, radości i spełnienia. Nowe pomysły i plany. Rozmowy, wyzwania i spotkania. Zajęcia ze studentami prowadzę wyłącznie z rzeczy, które mnie interesują. Wierzę w to, co mówię. Lubię zaglądać pod powierzchnię. Znam się na tym i będę się znać jeszcze lepiej. Najbardziej doceniam bliskie mi osoby, za to, że są dobre, uważne, zabawne i chcą być.
Od tygodnia polecam Analizę Transakcyjną. Można zobaczyć, w jakie się wchodzi schematy relacyjne i zależności, jakie się komunikuje zaproszenia do gier i jakie się pozycje życiowe przyjmuje w sytuacjach kryzysowych. Stamtąd to już tylko krok od wchodzenia w jakieś inne schematy. Z kolejnego piętra rzecz jasna.
Analiza Transakcyjna

Varanasi















Nie byłam w Rio

sobota, 12 marca 2011

oświetlenie

"Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, zwłaszcza, gdy ta rzeka jest brudna" - w bardzo stylowy sposób Franciszek Smuda przekształcił pierwotne znaczenie słów Heraklita. Okazało się, że dzięki temu zabiegowi doskonale pasują do jego własnej, stabilnej filozofii. Zresztą, być może to nie za sprawą Smudy przekaz starożytny nabrał nowoczesnego kolorytu. Inni też, słyszałam nie raz, wyznają podobny nurt i powiadają, że dwa razy nóg w tym samym bajorze maczać im się nie uśmiecha. Mnie też trudno z tym zdroworozsądkowym  podejściem polemizować: powtórzenia są takie nierozwojowe.
Nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki, bo rzeka nigdy nie jest tą samą, którą była przed mgnieniem oka. Wszystko podlega nieustannym zmianom. Podlega im również maczana w różnych substancjach stopa (i noga i ręka i głowa).
Takie jest oryginalne przesłanie. Złapałam się na tym, że trudno mi pojąć jego uniwersalność i odnieść je do codzienności. Ta trudność tkwi chyba w proporcjach i w niepotrzebnych segregacjach. Zmiana to coś dużego, coś na co czekam, lub czemu z emfazą stawiam czoła. Powtarzalność dotyczy drobnych gestów i schematów działania. Zmiana na mikropoziomie jest nieważna, a powtarzalność w dużej skali nudna. Tak mi się z przyzwyczajenia wydawało.
Najmilszą w ostatnim czasie rzeczą jest dla mnie dostrzeganie i przeżywanie subtelnych zmienności, tych inaczej wypowiedzianych słów i w nowych miejscach położonych akcentów. Dzięki temu jestem bliżej życia i bliżej autentycznego przeżywania zdarzeń. Osłabia mi się filtr złożony z przekonań na temat tego, jak powinna wyglądać dobrze skrojona sytuacja. Idzie wiosna, nie ma co.



P.S. Smudy Franciszka w radiu wysłuchał mój brat i uwagę na finezyjność metafory mi zwrócił miesięcy temu kilka.

środa, 1 września 2010

my sweet psychopathy, czyli dwie myśli o rozwoju

Tade powiedział, że przyglądanie się swoim trudnym doświadczeniom i stwierdzanie, że to wspaniałe, jak się dzięki nim można rozwinąć, ma rys psychopatyczny. Ma czy też nie, rozwój boli, nawet jeśli nie wiąże się z jakimiś życiowymi dramatami. A sceny dramatyczne, jeśli je potraktować jako rzucenie rękawicy, wymagają od człowieka dokładnie takich samych usiłowań, jak każda inna okazja do rozwoju. Tylko, że one zapewniają atrakcje w pigułce. Ciężej się je znosi, bo są zdarzeniami zesłanymi i świadomie o nie nie prosiliśmy.
Rozwojowe jest podejmowanie decyzji i branie na plecy odpowiedzialności za jej skutki. Rozwojowe jest naciąganie struny własnych możliwości i kompetencji - wrzucanie się w nowe sytuacje, w których nie ma struktury, ani odpowiedzi na pytanie, jak się w nich odnaleźć. Rozwojowe jest dyskutowanie z własnymi przekonaniami. Rozwojowe są pożegnania i powitania.
Robiąc wszystkie te rzeczy człowiek cierpiący rozwój szuka siły, żeby pokazać i zaakceptować słabość, niewiedzę, błądzenie, rumieniec debiutanta i koślawe ruchy początkującego łyżwiarza. Walczy ze sprzecznościami, które paraliżują dokonywanie wyborów, czeka na skutki.
Jednocześnie rozwój jest miły i dobry. Ach, co to za piękny moment poczuć, że się po latach ma znacznie więcej, niż wcześniej w swojej narzędziowni. Jak wspaniale jest używać tych sprzętów z coraz większą finezją. Jak zjawiskowe potrafią być wgląd i zrozumienie. Jak cudownie jest mieć do siebie zaufanie i ze spokojnym zaciekawieniem patrzeć w przyszłość.
Taki coaching na przykład upiera się, żeby afirmować proces rozwojowy i żeby doceniać siebie za kolejne życiowe odkrycia; nasycać się wizją  obrazu siebie, spójnego z podstawowymi wartościami, i pielęgnując wiarę w swoją moc i własne zasoby, dążyć do realizacji tej wizji.
A podejście psychodynamiczne, z drugiej strony, zaleca konfrontację z najbardziej pierwotnymi lękami i potrzebami człowieka, wydobywanie na powierzchnię mechanizmów obronnych, które zniewalają, podporządkowują sobie myśli i działania. Zmaganie się z ambiwalencją obecną w każdej akcji. Dążenie do integracji poprzez obserwowanie, przeżywanie, rozumienie i oswajanie tych wątków, od których najchętniej zwykle się ucieka.
Nic nie poradzę, zamiast się opowiedzieć, przeskakuję z jednego nurtu do drugiego i oba są dla mnie inspirujące. Początkowo myślałam, że opowiedzieć się to punkt wyjścia, teraz szkoda mi na to energii.
Mam ważniejsze sprawy na głowie: doświadczanie oraz przyglądanie się i gmeranie w tychże doświadczeniach w celach edukacyjnych. Póki co. Bo kiedyś, zdaje się, że trzeba będzie wyjść z tej głowy. Jeśli się zdarzy.