Sova zabrała mnie dzisiaj na wystawę. W opuszczonym przez zwiedzających muzeum, przy kolorowej ladzie w podłużne paski siedział pan (informacja), stała pani (sprzedaż biletów) i siedziały jeszcze dwie panie (kustoszki?). Od dotknięcia klamki w kształcie ryby stało się jasne, że wchodzimy do prawdziwej świątyni przedmiotów. Islam. Orientacja. Ornament. To przyszłyśmy oglądać. Nadspodziewanie zaintrygowały mnie teksty wyklejone złotymi literkami przy eksponatach.
Oswajanie pustki poprzez tworzenie nieskończonych wzorów:
"Arabeska to wzór bez początku i końca (...). Z czasem stała się symbolem islamskiego ornamentu, w którym dominowała tendencja do pokrywania nim jak największych połaci przedmiotu. Swoiste horror vacui wyrażało nie tylko tendencje estetyczne, ale także ciążący na wyznawcach islamu "strach przed pustką", jako obszarem nieokiełznanym, podatnym na działanie złych sił (...)."
Magiczna trójka, piękne połączenie: "Trzy to trójkąt, symbol człowieka, świadomości i zasady harmonii".
Najbardziej ujęła mnie gablota z szeregiem małych, niekształtnych, niebieskich buteleczek i naczynek. Poetycki tekst przy nich komentował, że choć niedoskonałe, jasno wyrażają dążenie do piękna, doskonałości i szczęścia.
Całe to miejsce przesiąknięte było potrzebą ogarnięcia świata, zrozumienia i znalezienia porządku rzeczywistości. Potem w rozmowie znalazłyśmy z Sovą kilka porządków, w jakie układają się nasze sprawy i było to pokrzepiające, jak grawerowanie w niekończące się wzory flaszeczki do skrapiania powietrza wodą różaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz