niedziela, 28 października 2012

"Kraków piękny trochę śmierdzi"

Rynek to nie Starówka
Wywiad z autorem bloga, który podśmiewa się z krakusów. Reakcje na jego tekst dowodzą, że krakusi są drętwi i nie potrafią się z siebie śmiać. No cóż, muszę przyznać, że ja też się nie śmiałam. Raczej zrobiło mi się żal studenta prawa, którym, jak się zdaje, targają trudne do pogodzenia sprzeczności. Być może to z ich powodu blog, zamiast tryskać humorem, powiela (jak sam autor zresztą przyznaje) znane i wyświechtane anegdotki. O Krakowie można powiedzieć mnóstwo innych, bardziej oryginalnych, komiczno-ironicznych historii. Wiele takich zostało zresztą już opowiedzianych - choćby na starszych płytach  Maleńczuka - Pan Maleńczuk, czy Cały Ten Seks Homo Twist:
Miasto Krakow
Kłopot bloggera, jak powiadam, polega na zatem na sprzecznościach. Blogger ma  słabość do Krakowa. Chciałby się z niego żywo i ochoczo naigrywać  ale równocześnie przypomina czytelnikom wywiadu, że ukończył jedno z trzech cenionych krakowskich liceów. Pragnąłby prawo na UJocie obśmiać w najlepszym stylu, ale nie może rozstać się z dumą ze studiowania tegoż. Nie pozostaje mu zatem nic innego, jak zmieszać z błotem KSW i wszystkich ludzi, którzy tam studiują. Autor pozornie wypowiada się za tworzeniem jednej wielkiej, przyjaznej, krakowskiej wspólnoty. Zastanawiam się jednak, jak reaguje w towarzystwie, kiedy dowiaduje się, że rozmówca studiuje na KSW (a może w jego towarzystwie nie ma miejsca na takich nieudaczników?).
Wracając do Maleńczuka. Miałam jakieś 15-16 lat, kiedy Homo Twist regularnie koncertowało w klubie Pod Jaszczurami. Łaziłam na te koncerty co miesiąc i byłam w siódmym niebie, gdy udało mi się stać za Maleńczukiem w kolejce do baru, albo gdy pochwalił moją własnoręcznie zrobioną koszulkę z logo zespołu. Kiedyś poprosiłam ich o autorgraf i znienacka zostałam zagadnięta o to, co robię w życiu. Powiedziałam, że chodzę do okropnego liceum, że jestem obecnie w sidłach systemu totalitarnego, który chce zawładnąć moim umysłem i moją duszą (w prostszych słowach, krócej znacznie, z powodu tremy i wypieków na twarzy, które przeszkadzały mi się zachowywać, ale wypowiedziałam krytykę systemu). Na to wujek Maleńczuk, udzielił mi prostej życiowej rady, abym rzuciła liceum w pierony!
Nie rzuciłam, złościłam się na szkołę jeszcze przez kolejne lata, nadal się złoszczę gdy sobie przypomnę, ale nie rzuciłam.
Dopóki autor bloga będzie się popisywał swoją krakowskością i swoimi liceami, jego krytyka będzie nieśmieszna, stereotypowa i połowiczna.
I jeszcze jedno: wszyscy współtworzymy to miasto - przyjezdni,  którzy osiadają tutaj, na przykład po studiach, zawsze są szansą na rozwój, na tworzenie alternatywnej kultury, na poruszanie zastygłymi schematami. Jeśli oczywiście bardziej zależy im na ożywianiu Krakowa, niż na napawaniu się tym, jaki on pięknie gnuśny i rozbrajająco tradycyjny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz