W samochodzie słońce przez całą drogę świeci prosto w szybę, zapowiada się białe szaleństwo. Rozmowy o temperaturze, warunkach śniegowych i ostatnich muzycznych upodobaniach. W bocznym polu widzenia przesuwają się polskie wsie. Dość oblegane kościoły, nowocześnie pomalowane wielopokoleniowe domy, drewniane, rozsypujące się chałupki, kulawe, doświadczone psy, stosy desek przy tartakach, szyldy reklamujące rodzinne przedsiębiorstwa - pantofle, odzież, rękodzieło. Wszystko wyraźne, skąpane w jasnym świetle i lekkim mrozie. Urok zamiejskich krajobrazów, urok bycia z myślami za oknem.
Na górę wciąga mnie kolej krzesełkowa i robi to cały dzień, dość jednostajnie, z tysiącem innych ludzi, którzy również mają przypięte do nóg deski. Docieram na szczyt, a następnie, wykonując intensywną pracę wielu mięśni, zjeżdżam w dół, po dość stromo nachylonym zboczu. Czynność powtarzam wielokrotnie, gdyż sprawia mi ona niezwykle dużo przyjemności. W dalszym ciągu podziwiam widoki, górski krajobraz i pogodę.
Spędziwszy wykupiony czas na stoku, udaję się z powrotem do miasta. Tym razem moją zmęczoną i rozproszoną uwagę przykuwają: rybacy brodzący po pas w Dunajcu, drzewa i wzmożony ruch na drodze.
Nie mam ochoty na własne myśli i kontrolę nad upływającym czasem. Mam ciepło na policzkach i wiele chęci, które obudziły się przy niedzieli, a przy poniedziałku zasną.
Salvadore Dali |
ten deseń mi się podoba Agata :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Bart, miło mi, że się wpasowałam ;-).
OdpowiedzUsuń