Na stronach kolorowego czasopisma bardzo wyraźnie skierowanego do kobiecego grona odbiorców, czytam z pięć razy,
że zmiana to kluczowe zjawisko, słowo opisujące naszą rzeczywistość. Że
najcenniejsza w dzisiejszych czasach umiejętność to elastyczność i
przystosowanie do ciągłej zmiany. Zmiana zmianę zmianą pogania. No tak, no
faktycznie: o Matko,
jak ten czas leci i jak wszystko się zmienia! Dwa razy do tej samej rzeki nie
podobna wleźć, co wiemy od czasów liceum.
Niby się zgadza, stałość to złudzenie, a każda próba jej
odnotowania jest nurzaniem się w paradoksie; choćbym z największą żarliwością i pietyzmem opiewała stałość,
literka po literce preparuję zmiany. Sąsiadka z naprzeciwka,
która zawsze, gdy patrzę przez okno siedzi w tej samej pozycji przy stole,
patrzy w komputer i pali papierosa, niczego nie dowodzi. Ona jedynie potęguje złudzenie.
Niby wszystko się zgadza… Choć, gdy patrzę w ten magazyn dla
pań, nie mogę się nadziwić, że numer świeży – schyłek lata 2012 – a wygląda kropka
w kropkę jak ten sprzed paru lat. Podobne
wnioski, tematy i refleksje; mam wrażenie że nic się nie zmieniło. Wygląda na
to, że w dobie ciągłych nowości, redaktorzy kolorowych pism postanawiają
zaopatrzyć czytelniczki w refren
powtarzających się cyklicznie, i nic nie tracących na aktualności przekazów.
Czegoś mi w tym zauważaniu
zmienności brakuje.
Oglądam mieszkania na sprzedaż w starych kamienicach w
Krakowie. Spaceruję po deptaku w Krynicy – Zdroju. Widzę, że ludzie jakoś
panicznie i bez względu na poczucie estetycznej przyzwoitości , uciekają od
stałości. Sami, przez nikogo nie przymuszani zmieniają, dążą do modernizacji i
udoskonaleń, nie mogą się nacieszyć nowoczesnością, wprowadzają ją bezmyślnie
jako nieznoszący słowa sprzeciwu warunek rozwoju.
I zastępują: budynki, rzeczy, dekoracje ich obleśnymi, plastikowymi
odpowiednikami. Ściany mają wygładzone, budynki obklejone styropianem, na dębowych kiedyś podłogach kładą płytki, a okna – choćby to była kamienica z końca XVIII wieku
wymieniają na PCV. Budują nowe hotele i pensjonaty, zostawiając w cieniu i na
zatracenie perły regionalnej architektury. Nowe i zmienione jest bez wątpienia lepsze
i milsze; status podnosi, prestiżem
błyszczy. Tak się przy najmniej wydaje. Zmienia się krajobraz miast i wsi,
nieustannie i nieubłaganie. Jacyś dziwni ludzie, z przyzwoleniem innych, którzy
siedzą wyżej, zmieniają krajobraz miast i wsi. Smutno mi, kiedy wyjeżdżam z
uroczego miejsca i wiem, że gdy wrócę przybędzie mu kilka kolejnych
oszpecających detali.
Stare, nawet jeśli piękne, musi odejść, bo jest świadkiem
historii, budzi niezdrowe sentymenty do
czasów, z których nie jesteśmy dumni. Co gorsza, ktoś sobie może stare odczytać jako znak naszego zacofania. A przecież sprawa z zacofaniem ma się dokładnie odwrotnie.
Rozpaczliwe szpecenie przestrzeni nowym i brzydkim jest jego dobitnym
przykładem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz