niedziela, 5 sierpnia 2012

Prawie jak alternatywa


Kultura niezależna wyraża się w Katowicach na Off Festival. Przy okazji alternatywnie pozycjonują się takie zespoły jak: MBank, Grolsch, Red Bull, T-Mobile. Pod ich parasolami bawiliśmy się do nocy, a w przerwach na jedzenie wybieraliśmy spośród różnorodnych barów, w których można było zamówić  tradycyjną kiełbasę, golonkę, frytki, czy też bardziej nowocześnie – danie kuchni wegetariańskiej lub afrykańskiej. Poza gastro strefą nie można było pić ani jeść. Wychodziło się z niej prawą stroną, wchodziło prawą stroną – wzdłuż barierki, przy której pracownicy obsługi przekierowywali zagubionych. Za wszelkie dobra podczas imprezy płaci się kuponami. Najpierw kupuję kupony, a potem wydaję je przy stoisku z jedzeniem i piciem. Dlaczego płaci się kuponami? Być może chodzi o higienę transakcji. Z zainteresowaniem stwierdzam, że Off jest bardzo In – pod względem sposobu organizacji i zarządzania ludźmi w zamkniętej przestrzeni, pod względem zakupów i wszechogarniającego brandingu. Nie kwestionujemy, dobrze się bawimy, stać nas na to! Dumni jesteśmy z europejskiego poziomu imprezy i z tych kolorowych marek, którymi jeszcześmy się do końca nie nacieszyli. Lubimy, przywiązujemy się, czujemy się światowi. W tym samym czasie gwałtownie spada za to sprzedaż telewizorów japońskiego koncernu – tak bardzo spada, że  będzie on musiał zwolnić ponad 5000 pracowników na całym świecie.  Moi drodzy, to nie jest żaden powód do dumy i żadna alternatywa: ‘nie mam i nie oglądam telewizji’. Przyczyniamy się takimi ostentacjami do spowolnienia gospodarki i pogłębienia kryzysu światowego. Nie policzę ile Flitz-coli powinniśmy wypić, aby nadrobić te straty. A i to nie jest dobre wyjście - jeśli tłumaczycie, że telewizja zła i otumania – picie gazowanego pewnie też wam się nie spodoba. Analitycy mówią, że najgorszy będzie przyszły rok. Przyszły rok pokaże czy unia się utrzyma czy wszystko się nie rozpadnie i czy nieruchomość będzie dobrą inwestycją. Mamy wolny wybór i odpowiedzialnie podejmujemy decyzje za siebie. Nie masz telewizji, ubierasz się w secondo-handach i kupujesz używane samochody.  Jak możesz,  dojeżdżasz do miejsca docelowego na rowerze. Jeśli polska kolej domaga, wsiadasz w pociąg. Podoba ci się, że ser ze straganu zaczyna być modny i wspierasz rynek lokalnych produktów.  Nie lubisz turystyki zorganizowanej i nie chodzisz do salonu kosmetycznego – bez zacietrzewienia i bez determinacji – jest po prostu nie po drodze. Mało przyczyniasz się do sukcesu korporacji. Nie, żeby od razu ideologicznie, po prostu tak wychodzi – znudziła ci się konsumpcja w tego typu entourage.  Dobrze, że chociaż spotkaliśmy się na off-ie.
Kiedy późną nocą wracaliśmy do domu, minęło nas paru rozbawionych ludzi. Jeden chłopak podszedł do mnie z palącym się okrawkiem świeczki na dłoni i zapytał, czy może chciałabym betlejemskie światełko pokoju. Szłam szybko, nie zwolniłam i nic nie powiedziałam. Usłyszałam za nami wykrzyczany tekst : Tak to jest, jak się jest hipsterem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz