sobota, 11 września 2010

ego to my i nie my

Aromatyczna chwila nad filiżanką kawy wypełniła kuchnię i łatwo było celebrować ją dla niej samej.
Innym razem w głowie pijącego pojawiły się dwie możliwości: mówić do siebie lub nie mówić wcale. A za tymi możliwościami myśl: lepiej jest być z ludźmi - kawa smaczniejsza, słońce cieplejsze.
Człowiek jest istotą grupową. Jego tożsamość powstaje w relacji do innych osób. Jego Ja jest czymś lub kimś w nieustannej dyskusji z ważnymi życiowymi obiektami. Nawet, gdy jest sam, gada do grupy, w której przed chwilą był lub do której właśnie się wybiera. Mnich buddyjski pewnie nie chciałby się zastanawiać nad tym, w relacji do kogo został mnichem, ponieważ on chce zgubić i rozpuścić swoje Ja. Z drugiej strony rozpuszcza je, aby stać się nareszcie częścią jednej wielkiej całości, więc swoją medytacją potwierdza, że w zaraniu jesteśmy wszyscy pięknie połączeni. Połączenie to uzasadnia dążenia do dwóch różnych Nirvan: przestać czuć jako Ja, stać się całością lub czuć jako Ja integrujące swoje poszczególne kawałki, powstałe w relacji do świata i być w zgodzie z tym, kim się jest.
Siedząc więc przy filiżance kawy zastanawiam się, na jakiej podstawie budujemy realne relacje z ludźmi - przyjaźnie, związki, znajomości. Co dzięki nim zyskujemy? Co dajemy? Pewnie z ogólnego stwierdzenia: trzy rzeczy - tworzenie/przetwarzanie obrazu siebie, wspólne przeżywanie świata i spełnianie emocjonalnych potrzeb, niewiele wynika. Ale już szczegółowa i indywidualna odpowiedź na te pytania może być niezwykle odkrywcza. Byle się w nią nie zapaść, dystans wskazany.

2 komentarze: